W porównaniu do Polaków, społeczeństwo chińskie jest bardziej zdyscyplinowane niż nasze, jest o wiele bardziej karne. Mieszkałem w centrum około 10-milionowego miasta i ruchu na ulicy praktycznie nie było. Jeżeli rząd powiedział: „nie wychodźcie z domu”, to nikt z tego domu nie wychodził bez potrzeby.
Szymon Chudziński, fizjoterapeuta który w czasie szczytu epidemii pracował w Chinach.
Jesteś już w Polsce?
Szymon Chudziński: Tak, jesteśmy w Polsce już od około miesiąca. Przedtem spędziliśmy prawie rok w Chinach, w Suzhou.
Jak daleko region, w którym mieszkałeś i pracowałeś, znajdował się od centrum epidemii, od Wuhan?
Była to odległość około sześciuset kilometrów. Jak na warunki polskie może się to wydawać dość dużo, jednak patrząc z perspektywy Chin, jest to niewiele.
Jak z Twojej perspektywy wygląda stopień ograniczeń wprowadzony w Polsce w porównaniu do tego, który obowiązywał w Chinach w czasie szczytu epidemii, czyli w analogicznym czasie, który mamy dzisiaj w naszym kraju?
W Chinach około 23-ego stycznia padła informacja o zamknięciu Wuhanu i tego samego dnia bądź dzień później wszystkie firmy, które pracowały w moim mieście i we wszystkich innych miastach, zostały zamknięte. Otwarte pozostały wyłącznie hipermarkety, państwowe ośrodki zdrowia oraz banki. Oczywiście przemieszczać mogli się dostawcy jedzenia. W porównaniu do Polaków, społeczeństwo chińskie jest bardziej zdyscyplinowane niż nasze, jest o wiele bardziej karne. Mieszkałem w centrum około 10-milionowego miasta i ruchu na ulicy praktycznie nie było. Jeżeli rząd powiedział: „nie wychodźcie z domu”, to nikt z tego domu nie wychodził bez potrzeby. Osiedle, na którym mieszkałem, zostało ogrodzone, wszystkie bramy były zamknięte. Mogliśmy wyjść z niego tylko za przepustką i wrócić dopiero po jej okazaniu.
Czy baliście się o dostępność pożywienia? Czy martwiliście się, że może go w pewnym momencie zabraknąć?
Oczywiście tak jak w Polsce gruchnęła informacja, że tego jedzenia nie będzie. Pogłębił to fakt, iż początek izolacji nałożył się na bardzo duże chińskie święto – obchody Chińskiego Nowego Roku. Wiązało się to z tym, że sklepy były zamknięte przez kilka dni. Stąd też dwa albo trzy dni od ich otwarcia, w hipermarketach rzeczywiście zabrakło podstawowych produktów. Nie dało się kupić chleba, warzyw, półki były puste. Jednak bardzo szybko produkty te wróciły z powrotem i sklepy mogły normalnie funkcjonować.
W Chinach pracowałeś jako fizjoterapeuta. Z jakimi pacjentami? Czy Twoim miejscem zatrudnienia był szpital albo przychodnia? Jak to wyglądało?
Pracowałem w międzynarodowej klinice. Naszym głównym targetem byli pacjenci zagraniczni, wszyscy ci, którzy przyjechali do Chin jako nauczyciele, inżynierowie. Byli to ludzie z całego świata. Obejmowało ich ubezpieczenie. Oczywiście było też kilku Chińczyków, ale stanowili bardzo mały procent.
Jakie ograniczenia zostały wprowadzone, jeśli chodzi o pracę fizjoterapeutów? Czy tak jak u nas było to restrykcyjnie? Co prawda u nas można mówić o płynności tych przepisów, gdyż w sytuacji zagrożenia zdrowia lub życia należy zająć się takim pacjentem, dlatego słyszałem już o wielu próbach naciągnięcie tych restrykcji. Jak tam to wyglądało?
Bardzo podobnie. Mimo tego, że wszystkie firmy zostały zamknięte tego 23-ego stycznia, również nasza, po kilku dniach obchodów wróciliśmy do pracy na dwa dni. Przyjmowaliśmy pacjentów w maseczkach, ze wszystkimi środkami ochrony. Po dwóch lub trzech dniach weszło zaostrzenie tych przepisów i wtedy musieliśmy zamknąć naszą klinikę. Staraliśmy się nagrywać filmiki dla pacjentów, ale było to prowadzone w niewielkim stopniu.
Jak wygląda teraz sytuacja epidemiologiczna w Chinach?
Z informacji, których dostarczają mi znajomi, mieszkający w tamtym miejscu, wiem że wszyscy którzy wjeżdżają do kraju są objęciu dwutygodniową kwarantanną. Zostają przewiezieni do hotelu i nie mają prawa stamtąd wyjść. Firmy zaczynają normalnie działać, kliniki przyjmują pacjentów, ludzie mogą wychodzić, ale noszą maseczki i rękawiczki. Samo noszenie maseczek może się wiązać z tym, że w Chinach jest ogromny smog i ich noszenie jest tam czymś normalnym.
Czy pacjenci mają obawy żeby iść do fizjoterapeuty? Szukam analogii do tego jak to może u nas wyglądać po ustaniu tego najgorszego okresu.
Pacjenci dawali nam jasne sygnały, że czekają, czekają na nas. Dużo osób przychodziło też do nas na treningi personalne. Przez te dwa dni, gdy było rozluźnienie to przyszli ponownie do firmy. Miejmy nadzieję, że pewne rzeczy zostaną przewartościowane i ludzie zaczną bardziej dbać o zdrowie, i chętnie do nas wrócą.
Czy zmieniło się podejście fizjoterapeutów do higieny? Czy nałożono nowe środki ostrożności i dezynfekcji gabinetów?
To jest bardzo trudne pytanie, gdyż podejście do higieny w Chinach jest całkiem odmienne niż u nas w Polsce. Coś, co tam jest normą, u nas nie miałoby prawa zaistnieć.
To znaczy?
Mycie rąk, higiena jako taka, jest na bardzo niskim poziomie. Ja zawsze dbałem o utrzymanie sterylnie mojego gabinetu. Przecierałem stoły, kozetki, dezynfekowałem wszystko.
No to chyba standard. U nas w Polsce jesteśmy tego nauczeni jako fizjoterapeuci.
Dokładnie. Natomiast tam prośba o zakup środków dezynfekujących do szefostwa, spotkała się z dużym zdziwieniem, bo dla nich było to bardzo dziwne. Zacznę od tego, że w Chinach państwowa opieka zdrowotna jest płatna. Jest ona bardzo tania, lecz pozostaje na bardzo niskim poziomie. Karaluchy i wypalone papierosy na podłodze szpitali są czymś normalnym. Po drugiej stronie barykady stoi prywatna opieka zdrowotna, która jest niesamowicie droga. Sam miałem okazję tam pracować.
Pewnie dostęp do niej jest zarezerwowany dla przyjezdnych?
Tak, głównie dla przyjezdnych oraz dla bardzo bogatych Chińczyków. Przyjezdnym pokrywają to ubezpieczenia. Niestety kultury higieny nie da się nauczyć w ciągu kilku lat. Dopiero w latach 70-tych, 80-tych nastąpiła w Chinach rewolucja kulturalna. Przed nią ludzie tam żyli dużo gorzej niż my, a ich higiena nadal pozostaje na niskim poziomie.
Czyli u nas w Polsce już wcześniej poziom higieny był na dużo wyższym poziomie. Pewnie te standardy po ustaniu pandemii pójdą jeszcze troszkę wyżej. Jednak to ciekawe, że wcześniej Chińczycy nie przywiązywali tak dużej wagi to tych spraw, a tak szybko udało im się wprowadzić restrykcje dla całego społeczeństwa.
Dokładnie. W opozycji do tego braku higieny, czyli np. w hipermarkecie każdy klient miał prawo dotknąć gołymi rękami mięsa lub kupić je na ulicy z gazety, zostało nagle wszystko odwrócone o 180 stopni. Na każdej bramie zaczęto mierzyć temperaturę, nawet na autostradzie potrafili zatrzymać samochód w celu jej zmierzenia. Także mieszkańcy przestawili się bardzo szybko. Wszędzie zostały umieszczone dystrybutory z płynem dezynfekującym oraz rękawiczki, przed windami były chusteczki żeby móc bezpiecznie dotykać przycisków. Można powiedzieć, że w ciągu jednego dnia zmieniło się praktycznie wszystko, ale tak jak wspominałem wcześniej, jest to społeczeństwo, które należy do tych bardzo zdyscyplinowanych. Po prostu dostali rozkaz, że tak ma być i nikt z tym nie dyskutował. U nas, tak jak sam zauważyłeś, bardzo często stoimy w opozycji do wszelkiego rodzaju zakazów i nakazów. Tam nie ma dyskusji, albo to wykonujesz, albo zostajesz aresztowany na ulicy za niechodzenie w maseczkach.
No tak. U nas jak się pojawia jakiś zakaz to jest automatycznie szukanie jak go obejść i naciągnąć. Już pojawiają się głosy, że skoro można pracować z pacjentami u których zaniechanie fizjoterapii byłoby zagrożeniem dla zdrowia to będę pracować z pacjentem po skręceniu kostki.
Dziękuję Szymon za rozmowę. Życzę nam wszystkim jak najszybszego powrotu do normalności.
Podobne wpisy: